Jestem Ory i mam okolo pól roczku
bylem bardzo kochany i uwielbiany
mialem domek i swoje poslanko i specerki i miseczki
ale do czasu
kiedy zaczela wypadac mi siersc i zle sie czulem
moja pani wziela mnie do pani weterynarz
aby powiedziala co mi jest
wyrok nuzyca
Moja pani nawet nie chciala slyszec o leczeniu,lekach
czy o zastrzykach
a wlasciwie o zastrzyku tak
Bylem zdziwiony i poruszony kiedy uslyszalem ,,PROSZE JEGO USPIC,,
pani weterynarz byla w szoku
probowala negocjowac ,prosila o zycie dla mnie
ale pani byla zdecydowana.
Wyprosila 3 dni zycia i zaczela walke
powiadomila wszystkie ciotki..od koni,psow,kotow
blagala o pomoc,reszte juz znacie
To schronisko podarowalo mi zycie i leczenie
jestem na obserwacji i mam jedzenie i picie ,poslanko i ciotki ktore do mnie przychodza i mowia ze bedzie dobrze.
Ja im wierze.....
Kontakt w sprawie adopcji: